7 maja – dzień jak co dzień, wstaję. Za oknem słoneczko, ciężko jest wyjść z mojej norki (pokój w pół-piwnicy) na Norweskiej. Jest prawie dziesiąta. Zaczynam przeglądać neta, widzę jakiś fajny sprzęt rowerowy, zastanawiam się czy kupić szosówkę, bo znalazłem ‚okazję’.(…)
Przypominam sobie jednak rozmowę z Tatą, w której mówiłem o mojej rezygnacji z pomysłu kupna busa, aby w nim mieszkać. Bus był z zepsutym silnikiem (silnik gotował się przy trochę dłuższej jeździe, były trudności z zapalaniem, ponieważ woda z układu chłodzenia dostawała się do cylindra). Przypomniała mi się też rozmowa z Rafałem, w której mówiłem o marzeniu, o niezależności jaką daje mieszkanie w kamperze. Wcześniej czytałem bloga. Stwierdziłem, że fajny pomysł, ale koszt kupna kampera (od 10tyś – za 20 letniego) wydał mi się zbyt duży.
Jednak w głowie cięgle tkwił pomysł, aby kupić busa, możliwie jak najtańszego i jak największego, którego mógłbym zaadaptować na coś w stylu kampera. Z zewnątrz zwykły bus – a wewnątrz mieszkanko. Jednak brak było przyzwoitych ofert.
(…)
Tego dnia, przeglądam oferty i widzę: Ducato za 2500zł. Wcześniej używany do przewozu mebli, podwozie w fatalnym stanie, ale z zewnątrz wyglądał ładnie. Tak, to jest moja oferta. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Najpierw porozmawiałem z właścicielką domu, w którym wynajmowałem pokój, uzgodniliśmy, że nie ma opcji na niższy czynsz, mimo, że nie będę z wynajmowanego pokoju korzystał. Przecież mogłaby go wynająć komuś innemu i otrzymywać pełną kwotę.
- Następnie biegiem do bankomatu,
- wypłaciłem 3000zł (jestem już na minusie);
- dalej sprint na autobus, stoję na światłach (Nowy Dwór) i widzę jak ucieka mi transport bezpośrednio na dworzec;
- wchodzę do pierwszego lepszego busa, wysiadam na Dworcu Świebodzkim i mam coś koło 10 minut aby dotrzeć na Dworzec Autobusowy;
- więc biegnę (dżinsy – to nie są spodnie do biegania), pokonuję skrzyżowania traktując światła w angielskim stylu;
- dobiegam, a bus już odjeżdża, macham kierowcy, ten litościwie się zatrzymuje, uff siadam – pierwszy etap – udało się.
Jednak to nie koniec, mam kilka procent baterii, a muszę jeszcze skontaktować się jeszcze ze sprzedawcą, gdzie podejść po samochód. - wysiadam na przystanku Złotoryja, (mam 25 minut do kolejnego busa)
- szukam miejsca gdzie mogę naładować telefon, Panie w papierniczym mówią, że nie oferują takich usług, idę do piekarni, a tam miła Pani pokazuję stoliczek, z gniazdkiem elektrycznym, chwilę później objadam się pączkami i idę do miejskiej toalety zostawiając telefon i plecak w piekarni, obiecując Pani, że wrócę za 15 minut;
- dalej już mniej spektakularnie, oglądam samochód, widzę co biorę;
- powrót przebiega spokojnie, jednak mam obawy co do wielkości auta, pierwszy raz kieruję busem, jednak to nie przeszkadza mi, by osiągnąć magiczne 120km/h na autostradzie.
(…)
Dlaczego???
Wiedziałem, że chcę wyjechać w te wakacje na 2 miesiące, najpierw na obóz harcerski, a potem na wyprawę rowerową. Nie chciałem płacić za wynajem pokoju, jeśli wtedy w nim nie będę.
Kilka miesięcy wcześniej zacząłem zajmować się tematyką survivalu. Jednym z typów, był survival w mieście. Więc stwierdziłem, że jest to doskonała okazja do zdobycia nowego doświadczenia i przećwiczenia zaradności życiowej.
Chciałem pomóc podczas transportu przedmiotów na obóz harcerski.
Kuzyn nie wierzyłam, że to zrobisz. Pewnie będziesz miał napięty grafik tego lata,
także proszę sobie zarezerwować 13.08.2016 dla kuzynki Dory:))
Pozdrawiam:))
PolubieniePolubienie
Ciekawy pomysł 😉 Z niecierpliwością czekam na więcej zdjęć i informacji, jak to działa w praktyce 🙂
PolubieniePolubienie
Będziesz go jakoś w środku „przystosowywał” do mieszkania? Meble na ciuchy i te sprawy?
PolubieniePolubienie
tak -> w kolejnym poście więcej info
PolubieniePolubienie